Sami w przyszłości tworzymy dziś na na jutro, czyli opowieść o światach równoległych

ziemiaPanie Dominiku, (…) chciałabym się podzielić czymś, co może będzie pomocne inny i jakoś Pan będzie mógł to przekazać. Ogólnie to choruję na (…). Medycyna konwencjonalna uznaje tą chorobę za nieuleczalną, ale co oni tam mogą wiedzieć? Jest to boleśnie dokuczliwa choroba, zwłaszcza jak się zapomnę i za długo przebywam w jakiejś pozycji, albo mam za duży wysiłek fizyczny. Wiem, że tzw. „lekarze” mnie nie wyleczą, bo nie taka jest ich rola na tej planecie. Na razie stosuję leki, bo ból jest moim codziennym towarzyszem, ale wiem, że za jakiś czas z nich zrezygnuję. Jeździłam też do bioenergoterapeuty. Z początku sesje odczuwałam bardzo intensywnie, nawet trudne były do zniesienia (chyba jestem dosyć wyczulona na działanie energii). Później to się jakoś uregulowało w tych odczuciach  przeze mnie i nie były dokuczliwie intensywnie. Za jakiś czas trafiłam na pański zacny blog :) Natknęłam się na wpis o bioenergoterapii. Twierdził Pan, że na dłuższą metę to nie wyleczy człowieka. Nie odniosłam się do tego jakoś specjalnie. W każdym razie jeździłam do tego bioenergoterapeuty chyba ze 2 lata. W międzyczasie przeszłam u Pana kilka inicjacji, zaopatrzyłam się w różne kryształy. W każdym razie nie uznaję tamtego czasu za stracony. Raczej był mi on potrzebny, żeby podążyć dalej w temacie pracy z energią. W drugiej połówce tego roku choroba była dużo boleśniejsza niż przez większość czasu. Ale czasem udaje mi się zrobić coś, jakoś tak ułożyć intencje, że później robię WOW na efekt. Chyba dostaję taki rodzaj demo o jakim wspominał Pan na expandiso i muszę teraz samej dojść jak pracować tak dalej. Wydaje mi się, że moja dusza wybrała sobie interesujące przeżycia w tym wcieleniu, ale zamierzam skorygować jej plan, bo dosyć już tych bolesności. Należałoby skorzystać z tej jasnej strony życia :) I teraz w końcu dochodzę do sedna. Do czegoś, co może przyda się innym osobom. Parę lat temu znalazłam opis ciekawej techniki. Takiej na zwiększenie ilości światła w ciele, aby nie czepiał się człowieka astralny syf. Trzeba wyobrazić sobie jak człowiek zaczyna stopniowo wypełniać się światłem od stóp aż po głowę. Kiedy próbowałam tej techniki po raz pierwszy, to efekt był powalający. Już na wysokości klatki piersiowej czułam jakby to światło mnie „rozsadzało”. A kiedy wypełniłam się cała i zamieniłam w taką świetlistą istotę, to siła była tak wielka, że długo nie mogłam wytrzymać w tym stanie. Taka energia! Dlatego bardzo sporadycznie stosowałam tą technikę. Ale ostatnio jakoś na tygodniu zastosowałam ją, tylko nie pamiętam czy w nocy, czy może rano obudziłam się wcześniej. Mniejsza z tym. Nie jestem też pewna ile czasu mi to zajęło. W każdym razie kiedy wstałam już rano z łóżka, nie odczuwałam żadnych dolegliwości bólowych. Czułam się lekka i naładowana. Stan utrzymywał się przez jakieś 2-3 godziny. Zadziwiające jeśli porównać, że stosowałam to góra kilkanaście minut :). I teraz się zastanwiam. Czy tą techniką można zwiększyć na stałe ilość światła w ciele i podnieść swoje wibracje? Bo jeśli tak, to jeśli „przeskoczę” wyżej to odpadnie też choroba. Wiem, że dużo namotałam w tym meilu, ale mam nadzieję, że wyłania się z tego dostateczny sens.

***

Witam serdecznie, dziękuję za wiadomość. Pozwolę sobie na małe rozwinięcie tematów i spróbuję wyjaśnić o co chodzi. Choroba o której Pani pisze, moim skromnym zdaniem, to konwencjonalna nazwa medycyny konwencjonalnej na „zawalenie” energetyczne przez niski astral, czyli kompletnie poprzytykane meridiany i ośrodki energetyczne. Nie ma mowy o wyleczeniu tego chemią i medycyną konwencjonalną ponieważ zwyczajnie nie jest to choroba tylko STAN. Sama Pani do tego doszła, gdy po opisanym przez Panią ćwiczeniu efekt zanikł. Cudowne uzdrowienie? Nie. Po prostu oznaczało to, że podniosła Pani swoją wibrację do poziomu, na który agresje energetyczne nie sięgają. Każdą techniką można ponieść swoje wibracje jeżeli na nas działa, ale według moich doświadczeń nie na długo, ponieważ otacza nas taka a nie inna rzeczywistość (choć powoli się to zaczyna zmieniać).

Trwałe efekty osoby wrażliwe na ciężkie energie, takie jak Pani, uzyskują tylko intensywną pracą nad utrzymaniem wysokiej jakości energetycznej w swoim otoczeniu oraz poprzez inicjacje. Inicjacje pozwalają na coraz szerszy przepływ energii, a co za tym idzie coraz większą siłę energetyczną i szybsze podnoszenie energii własnej. usuwają blokady i warstwy wewnętrzne akceptujące ciężkie energie. Leki przeciwbólowe działają zupełnie odwrotnie – ogłupiają ciało fizyczne i „zawalają” meridiany. I tak kręcimy się w kółko, nie boli, ale jak przestanie się brać p.bólowe to natychmiast mamy „zgon”. Owszem, ponieważ samodzielnie w siebie pakujemy chemię, która nam szkodzi. Tylko i wyłącznie intensywne oczyszczanie siebie za pomocą energii bądź środków naturalnych bez użycia chemii da wymierne i trwałe rezultaty. Należy to robić tak długo aż nasze ciało przebuduje się do tego stopnia, że będziemy poza zasięgiem niskich energii. Można też spróbować zażywać ormus, który na dłuższą metę działa uwalniająco ale wszystko jest wyborem czysto indywidualnym. Myślę, na własnym przykładzie, że złotym środkiem jest podnoszenie własnych wibracji wraz z równoczesnym wzrostem siły energetycznej i w ten sposób wychodzimy z matni i nie ma na nas mocnych. Jedni używają specyfików, inni własnych możliwości. Ci , którzy traktują to poważnie – żyją i mają się coraz lepiej, Ci, którzy mają swoje teorie umierają i rodzą się ponownie na Ziemi aż dojdą do odpowiednich wniosków.

Z moich doświadczeń i lat pracy wynika, że mrzonką jest myśleć, że „po śmierci już tu nie wracam” – jak wiele wykończonych duszyczek zwykło mówić. Niestety wraca się, dopóki nie nauczymy się pozbywać wszystkiego co blokuje pełną wolność. Póki co według mnie, nie ma stąd wyjścia ot tak sobie. Nie inkarnujesz na innej planecie dopóki nie będziesz na to gotową istotą. Chyba, że chce się wrócić tam, gdzie już się było, ale jest tam nudno, bo już to przerabialiśmy, albo zwyczajnie dużo gorzej niż na Ziemi. Aby opuścić Ziemie trzeba wyjść poza strefy okołoziemskie, a to wyższa szkoła jazdy.

Przechodziłem swój proces przez kilkanaście lat, mam na koncie kilkaset inicjacji i kiedyś było to potrzebne. Teraz jednak jest inna energia, jest szybciej, łatwiej i spokojniej. Wszystkie potrzebne narzędzia są dostępne z poziomu bloga, nie trzeba już przecierać szlaków, bo są przetarte, nie trzeba wydawać fortun rzędu kilkudziesięciu tysięcy, często zahaczając o sześciocyfrówkę jak kiedyś. Pozostaje tylko z nich korzystać i podnosić swoją energię aż do uzyskania trwałego poziomu i siły energetycznej. Wyjście poza bałagan astralny i umiejętność kontroli nad nim czeka każdego, poważnie myślącego o dalekiej przyszłości, więc im prędzej się zaczniemy uczyć tym lepiej.

Z tego matrixa nie znam wyjścia innego niż wyjście (za życia fizycznego) poza warstwy astralne, ponieważ reinkarnacja nic tu nie daje oprócz zmęczenia i ripleja aż do momentu pełnych umiejętności samokontroli i zrozumienia zagadnienia po co tu jesteśmy. Trudno w to uwierzyć, ale tak jest. Sam nie wierzyłem, dopóki nie przedstawiono mi pewnych zagadnień na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat i nie kazano mi przeprowadzić kilku doświadczeń na sobie. Pisałem o wielu z tych rzeczy w niejednym z artykułów.

Mało kto wie, że istnieją tzw. strefy okołoziemskie, do których się trafia po śmierci, jest to zwyczajny wyższy poziom astralny i nic poza tym. Ostatnio (listopad 2015) udało się sfilmować miasto na niebie w Chinach, Anglii i jeszcze kilku innych miejsca na Ziemi. Ludzie się dziwią „cóż to jest?”, widok miasta w przestworzach, a to po prostu nic innego jak jedna z warstw stref okołoziemskich. Wibracja planety podniosła się do tego stopnia, że przez jakiś czas było je widać, ponieważ ziemia również podnosi swoją energię i przechodzi przez różne warstwy. Kiedyś było słuchać dziwne dźwięki wokół planety, czasem jeszcze wciąż się pojawiają. Był nawet na blogu wpis na ten temat. To dokładnie ta sama historia. Jeden z poziomów stref okołoziemskich.

Ogólnie wygląda na to, choć trudno w to uwierzyć, że chcąc wydostać się z Ziemi trzeba po prostu nauczyć się panować tutaj nad wszystkim, czyli zwyczajnie osiągnąć tzw. mistrzostwo lub jak kto woli oświecenie. Tajemnica, o której niewielu wie jest taka, że Ziemia jest biblioteką naszego Wszechświata, co oznacza, że znajdują się na niej wszystkie gatunki istot istniejące w naszym Wszechświecie w różnych formach i wielkościach jak rośliny tak i zwierzęta oraz forma ludzka, niekoniecznie jednak odpowiadające wielkościom w swoich światach rodzimych. Idąc tym tropem zwyczajnie dochodzi się do wniosku, że mając zdolność panowania nad swoją rzeczywistością, sobą i okolicznościami na tej planecie, stajemy poza poziomami zniewalającymi – a to dopiero otwiera bramy na naprawdę wyższe poziomy (a w zasadzie do innych rzeczywistości równoległych) będących poza poziomem astralnym i leżącymi poza strefami okołoziemskimi. Zatem podsumowując – trwałe wyjście poza niskie poziomy i świadoma umiejętność samokontroli i utrzymania wysokiej energii na Ziemi  jest kluczem do całkowitego zdrowia i pełnej wolności, mówiąc tu o wolności na skalę Wszechświata, bo w sumie tylko taka wolność powinna nas interesować.

Dopóki nie zapanujemy nad wszystkim i sobą na Ziemi, to przepraszam, ale jak mamy panować nad czymś co ma większe wymagania niż Ziemia? Zwyczajnie nie ma takiej możliwości, żeby napisać wyraz trzeba poznać najpierw alfabet czy tak? Wielu ludzi narzeka „jak mi tu źle” itp. Owszem, źle, ponieważ możliwe, że jesteś tutaj wbrew swojej decyzji. Jeżeli byłeś „wątłą i niezdecydowaną” jak to nazywam, duszą, to ta rzeczywistość zwyczajnie Cię „zassała” i teraz masz co robić przez najbliższe kilkadziesiąt wcieleń, dopóki nie znajdziesz sposobu jak stąd wyjść. To brutalne ale tak jest. Zaznaczam, że nie jest to tylko moja teoria, ale fakt potwierdzony np. wywiadami z dziećmi, które już tu były i mówią o rzeczach o których nie mają prawa wiedzieć. Kilka faktów na ten temat opisanych jest w wedach słowiańsko aryjskich, mówią o tym również księgi tybetańskie. Obecnie istnieje wystarczająca ilość dowodów i wiedzy na to, że Ziemia jest wielce interesującym miejscem, dającym nieograniczone możliwości rozwojowe, ale stanowiącym również swego rodzaju fortecę iluzji i więzienie.

Wciąż wielu osobom trudno jest zaakceptować i zrozumieć fakt, że istniejemy w różnych warstwach czasoprzestrzeni jednocześnie. Z mojego rekonesansu wynika, że tylko 5% ludzi zrozumiało film Atlas Chmur, za który prywatnie przyznałem autorowi scenariusza Oskara i do dziś darzę go głębokim szacunkiem za mistrzowskie dzieło. Film genialnie obrazuje co się dzieje na Ziemi, ale przyznaję, że niektórzy powinni oglądać go 2 razy w roku przez najbliższe 10 lat, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Obecnie wiadomo również, że my sami „w przyszłości” – choć to nieodpowiedni wyraz – pracujemy na modelowaniem nowej wersji obecnej rzeczywistości ponieważ doszliśmy jako cywilizacja do momentu stagnacji w okolicach 28 stulecia. Historia i artefakty od zawsze udowadniają nam, że stagnacja oznaczała koniec cywilizacji. Ciekawym faktem jest, że znaleziono na ziemi artefakty, których nauka nie potrafi inaczej nazwać jak „z przyszłości” ponieważ ściśle są związane z naszą planetą, ale stanowią ewidentnie technologiczną przyszłość obecnej technologii. I co teraz? Skąd się to tutaj wzięło? Oczywiście „z przyszłości”, ponieważ obecnie istnieje wysoka potrzeba przeformowania ludzkiej świadomości, aby zmienić „przyszłość” i uchronić cywilizację przed upadkiem. Takich rzeczy pojawia się coraz więcej, wystarczy mieć ochotę to śledzić. Wiadomo, że człowiek przestał się rozwijać gdy zaspokoił wszystkie swoje potrzeby i miał wszystkiego pod dostatkiem. Na skalę planetarną! Pomyślmy o tym.

Dziś większość ludzi wszystkiego chce za darmo i w nieograniczonej ilości, a gdy to już osiągnęliśmy czeka nas upadek, bo zwyczajnie nie ma już co tu robić. Pojawił się dostatek i rutyna oraz podążająca za tym nuda i stagnacja. I to bez systemu monetarnego. Jakieś dwadzieścia lat temu gdy nie było internetu czytałem przekazy Plejadian i jakimś dziwnym trafem do dziś pozostało mi w głowie tylko jedno krótkie zdanie „Jesteśmy wami z przyszłości”. Ile lat zajęło mi zrozumienie tego? Zdecydowanie za długo. Zacząłem posuwać się naprzód dopiero jak zająłem się sobą i samorozwojem. Zdaję sobie w pełni sprawę, że dla wielu osób to co tutaj piszę jest jak bajka i opowiastka Stanisława Lema i oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania. Proponuję jednak uzupełniać na bieżąco swoją wiedzę, a nowe odpowiedzi i fakty pojawią się u każdego samodzielnie.

Dlatego osobiście uważam, że błogosławieństwem jest możliwość nieograniczonej nauki w tym miejscu, tu na Ziemi, ponieważ zwyczajnie otwiera nam to nowe bramy i pojawiają się nowe ścieżki. Pomimo iluzji ograniczoności i niedostatku, to miejsce daje naprawdę nieograniczone możliwości samorozwoju, i każdy powinien w końcu zwrócić na to uwagę. Tłukę ten temat od lat, jak między liniami tak bezpośrednio, jednak tak wielu wciąż woli zajmować się uzupełnianiem blokad własnej świadomości niż jej poszerzaniem, że zwyczajnie czasami ręce opadają. Gdy staram się przekazać, że człowiek jest istotą nieograniczoną, że Źródło jest wszystkim co jest i  doświadcza siebie przez to czym jest i nie jest, że człowiek również jest Źródłem samym w sobie, a jedynym jego ograniczeniem są jego przekonania to często spotykam się z palcem wskazującym na środku czoła wykonującym rytmiczne uderzenia i obrazującym świadomość jednostki z którą rozmawiam.

Ale jedno w tym jest fajne. Fajne jest to, że i tak podnosi się energia planety i fajnym jest, że STARE hurtowo odchodzi i pojawia się NOWE, zgodne z nową energią. I tak wiem, że wszystko w ciągu najbliższych lat się zmieni, ponieważ zbyt wiele ludzi nad tym pracuje. Najlepsze dopiero przed nami, a kto do tego najlepszego dotrwa pozostaje kwestią indywidualnych wyborów i działań opartych na tych wyborach. Niech tak będzie.

Comments are closed.